1 listopada...
Najbardziej poruszające są te części cmentarzy, gdzie pochowane są dzieci. Mogiłki w rozmiarach XS... Epitafia wyciskające łzy: "Powiększył(-a) grono Aniołków", "Co mieliśmy najdroższego, w tej mogile się mieści", "Nie czekajcie, nie wrócę, nie spieszcie się, ja poczekam."... Pieszczotliwe zdrobnienia imion: Józio, Basia, Radzio, Emilka, Jaruś, Wojtuś... Zabaweczki, figurki, wiatraczki, nawet halloween'owa dynia i nagrobek w kształcie Kubusia Puchatka... Wszystko świadczące o tym, że oto mamy przed sobą świadectwa śmierci, do których nijak ma się fragment wiersza Leśmiana:
Do śmierci, do śmierci twej
Wraz z tobą nawykam w ciszy.
To śmierci, do których nie sposób nawyknąć.
Nie wolno, według mnie, oceniać sposobu dawania tych świadectw (każdy ma prawo radzić sobie z taką tragedią na własny sposób) - ku przestrodze:
I była zgroza nagłych cisz! I była próżnia w całym niebie!
A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebie?
Mnie zawsze wzruszają zarówno takie obrazy nieustającej miłości, jak i świadectwa zapomnienia - niekoniecznie wynikające z niedbałości, wszak o wiele starych grobów zwyczajnie nie ma już komu dbać.
Dlatego dziś ja i trójka moich dzieci zapaliliśmy symboliczne światełko na niemal niewidocznym, zarośniętym trawą grobiku - dla wszystkich dzieci z tamtej strony.
Zdrowaś Maryja.